Na ostatnim spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki (01.07.) rozmawialiśmy na temat powieści Barbary Kosmowskiej „Zachmurzenie umiarkowane”. To pełna humoru opowieść o tematach poważnych, ale przedstawionych w prosty sposób. Autorka na celownik bierze rozwód małżeństwa w dojrzałym wieku. Czy o takim temacie można mówić bez goryczy? Nie jest to łatwe, ale bohaterowie radzą sobie doskonale. Początkowa frustracja i żale znajdują wytłumaczenie, a z czasem przeradzają się w spokój i zrozumienie.
Róża i Karol najpiękniejsze lata małżeństwa mieli za sobą. Mężczyzna podejmuje decyzje o opuszczeniu żony. Najgorsze jest to, że zostawia ją dla …. nikogo. Chce żyć w zgodzie z samym sobą, dlatego zamieszkuje w ogródkach działkowych i wiedzie życie jakiego od lat pragnął. Kto jednak powiedział że rozwód jest pożegnaniem? Czasami może być początkiem czegoś zupełnie nowego, dobrego dla obydwu małżonków. A może warto zastanowić się co robić , by zapobiec znudzeniu i rutynie? Bohaterowie książki są postaciami barwnymi, dlatego książka jest lekka i przyjemna. Barbara Kosmowska bardziej skupiła się na kobiecych charakterach, czyniąc z nich czarne owce, pełne sprzeczności. Nie tylko Róża, ale jej koleżanki stanowią ciekawy splot osobowości. Natomiast mężczyźni potraktowani zostali bardzo pozytywnie. A jak jest naprawdę?
Przesłanie książki jest takie, aby podejmować w życiu świadome decyzje niezależnie od czasu i miejsca. Ważne by pozostać w zgodzie z samym sobą.
Tytuł „Zachmurzeni umiarkowane” nawiązujący do warunków atmosferycznych idealnie oddaje ducha tej książki. W życiu jak w pogodzie: raz słońce, raz deszcz, a zachmurzenie daje nadzieję na późniejsze przejaśnienie :)
A tak na temat książki napisał jeden z klubowiczów:
Większość twórczości Barbary Kosmowskiej - autorki średniego pokolenia- przeznaczona jest dla dzieci i młodzieży, natomiast ta powieść dotyka ważnego problemu moralnego jakim jest życie w tzw. trudnych związkach małżeńskich. Nie jest pochwałą rozwodów, nie sugeruje też, że wypalony związek musi trwać za wszelką cenę. Autorka na przykładzie kilku małżeństw stara się pokazać, że fascynacja drugą osobą mija z biegiem wspólnie przeżytych lat . Nie znajdziemy w powieści idealnego małżeństwa. Główna bohaterka - podobnie jak jej matka dominuje nad swoim mężem, co w konsekwencji doprowadza do rozwodu, z którego obie strony nie doznają satysfakcji. Górę u niej bierze urażona ambicja nad uczuciem a nawet rozsądkiem. Chciałaby wrócić do pogodnych dni, lecz nie jest w stanie uczynić cokolwiek w tej sytuacji. Jej mąż pokornie znosi upokorzenia i często „podawaną marchewkę z groszkiem”. Bez awantury, w noc sylwestrową informuje żonę, że wyprowadza się do ogrodu działkowego. On też wróciłby do wspólnego mieszkania, tylko była już żona tego mu nie zaproponuje. Ta postać autorka wyposażyła w same pozytywne cechy charakteru.
Każda z koleżanek Róży ma jakieś kłopoty życiowe, które autorka porównuje do umiarkowanego zachmurzenie ale nie dochodzi u nich do burzy z piorunami i gradobiciem, nie spodziewają się też słonecznej aury.
Ostatecznie utwór ma wydźwięk pesymistyczny. Nie ma w nim osób odważnych, racjonalnie myślących ,chętnych do przebaczenia i pojednania.
Banalną fabułę rekompensuje ciekawy język i środki przekazu. Przykładem jest jedna z wypowiedzi córki bohaterki: Moja krzykliwa babka i uparta matka ogłaszały swoje pretensje jak orędzie do zgnębionego narody… A dziadek nie…Dziadek przeprasza w imieniu tych, którym w życiu nie wyszło. Dobra nie da się tak zwyczajnie zadeptać butem .
Jedna z bohaterek szukając w swoim małżeńskim życiorysie najlepszego czasu dochodzi do wniosku, że były to chwile kiedy wracał do niej zdradzający mąż: Pachnący jeszcze kochanką, ale już gotowy poświęcić ostatki swych męskich niezaspokojeń na ratowanie naszej tonącej szalupy z nędznie zwisającą banderą wstydu.
Książka nie skłania do refleksji, da się ją z trudem przeczytać, a zapomnieć już bez wysiłku.
Edward Dziaduła
Dodane: 2021-07-05 | edytowane: 2021-07-05